image1 image2 image3

Czarna perełka

Ponad dwa lata temu wydawało mi się, że Ambassadeur 1500C jest maleństwem. Przecież najmniejszy multik z oferty jedynej słusznej firmy nie może mieć równych sobie wśród innych marek. I żyłem szczęśliwy w tym przeświadczeniu i...

zakochany w Perełce [dla niezorientowanych: http://www.multiplikator.pl/sprzet/92-perelka ] do czasu, aż natknąłem się w sieci na informacje o małych, baitcastingowych roundach Daiwy. Leciwych już konstrukcjach wyprodukowanych w Japonii na japoński rynek.

Dokładne przeszukanie ofert we wszystkich możliwych serwisach aukcyjnych i wkrótce z Kraju Kwitnącej Wiśni przyjechała do mnie Daiwa Millionaire GS-1000C. Obrzydliwie prosta konstrukcja w malutkiej obudowie. Młynek waży 175 g (mimo stalowej ramy!). Polik ma 53 mm średnicy. Korbka ma tylko 60 mm długości. A szpulka zaledwie 14 mm szerokości i 29 mm średnicy. Dla porównania w Abu 1500C polik ma 56 mm, a szpulka odpowiednio 18 i 30 mm. Kolosalna różnica wychodzi w szerokości całego młynka – tylko 91 mm, gdzie Abu ma aż 109 mm! A masa szpulki? Tylko oś jest stalowa, a reszta to plastik. Bez łożysk jej masa wynosi 10,9 g! No i jest stosunkowo płytka, więc linki wchodzi tylko tyle, ile potrzeba. Dla „dłubaczy” jest tu jeszcze dużo materiału do zebrania i zejścia z masy. Może kolejne zdjęcia lepiej niż liczby zobrazują rozmiary maszynki.


Jak przystało na japońskie wykonanie – dobre spasowanie elementów i ich jakość skutecznie przeciwstawiły się upływowi czasu i mimo, że na plastikach widać trudy wypraw wędkarskich to szybkie czyszczenie przywróciło mu pełną funkcjonalność i płynną, lekką pracę. Stalowy pinion gear i mosiężna przekładnia nie noszą żadnych śladów zużycia, jedynie niegroźne przebarwienia od wody i starego smaru. Zamiast mosiężnych bushingów wstawiłem łożyska, nawinąłem cieniutką plecionkę i zabrałem go nad testy.


Dobrze, że używając 1500C miałem wymontowany hamulec odśrodkowy, bo ta Daiwa nie posiada go fabrycznie. Magnetyka też nie ma. Ani żadnego innego hamulca rzutowego. Jedyną asekuracją przed niekontrolowaną prędkością szpuli jest ruchomy wodzik i docisk osi. Czego jeszcze nie ma – hamulca walki. Tak, to nie żart. W przypadku zapięcia większej ryby należy przesunąć do przodu ten czarny suwak na grzbiecie multika, co spowoduje zwolnienie blokady biegu wstecznego i dalej kontrolujemy wydawanie linki kciukiem. No i chyba ostatnia rzecz – ta okrągła dźwigienka na lewym poliku to oczywiście terkotka.


Pora na najważniejsze, czyli zakres rzutowy. Krótko mówiąc, Availa, którego mam zainstalowanego w 1500C nie bije, ale ustępuje mu tylko nieznacznie. Różnice są przede wszystkim w odległości rzutów. Niezależnie od masy przynęty skracają się o jakieś 10%. No i rzucanie paproszkami poniżej 2 g wymaga znacznie większej uwagi mimo iż wędki, których używam i tak bardzo pomagają przy skrajnie małych przynętach. No, ale przecież szpulka z linką w Daiwce waży 12,2 g, a pełen Avail w 1500C zaledwie 8 g. Osiągi są więc naprawdę zaskakująco dobre.

Gorsze walory rzutowe rekompensuje tym jak idealnie leży w dłoni. Można go całego objąć, znika w uchwycie i zlewa się z ręką. Ah, no i zapomniałbym o małym bajerze, który niesamowicie przypadł mi do gustu. Na dole lewego polika przykręcona jest mała wygięta blaszka, o którą można zaczepić linkę, po odkręceniu młynka z uchwytu.

Jednak jest jedna istotna rzecz, która mi się w nim nie podoba. Mam do niego taki dziwny stosunek. Bo o ile Perełka miała duszę, która sprawiała, że chciałem rozmawiać z nią i nad wodą i w domu tak Daiwa jest po prostu kołowrotkiem – nieczułym, bezdusznym narzędziem do łowienia ryb. Nic ponadto.



Nie mogę nie wspomnieć o tym, że malutka Daiwa ma dwie, równie malutkie siostrzyczki – czerwoną o symbolu ST-1000C oraz czarną Mini MM-1000. Różnice między GS, a ST są niezbyt istotne użytkowo. Wodzik ma nieco inny kształt, korbka jest pojedyncza, a poliki wykonane z plastiku w kolorze czerwonym. Z kolei model MM nie posiada terkotki, korbka jest dłuższa tylko o 3 mm, ale za to ma większe uchwyty no i najważniejsze – MMka ma hamulec walki. Mogę się mylić, ale MMki były chyba produkowane na rynek amerykański. Oczywiście maluchy mają też starsze rodzeństwo, występujące w rozmiarach 2000 i 3000.

Kolejna roszada w sprzęcie. Nie pierwsza i nie ostatnia. Ciekawe, kiedy teraz znajdę multik, który będzie mi jeszcze bardziej leżał w ręku. A może po krótkim skoku w bok wrócę do Abu?

Pozdrawiam
@mekamil