Szwecja na taczce

Kategoria: Relacje
Opublikowano: czwartek, 06, czerwiec 2013 11:29
Pike

Rok wcześniej narodził się pomysł, żeby poszukać ciekawego łowiska na południu Szwecji. Trochę rozmów, godziny wertowania stron internetowych i jest. Jezioro jak wiele innych, średniej wielkości, masa skał wystających z wody, płytkie bo maksymalnie 2m. Teoretycznie powinno się nadawać.

 

Na szwedzkiej stronie internetowej widnieje kilka zdjęć okazałych szczupaków, może i nam uda się coś złowić. Grupa chętnych osób zdeklarowała się do wyjazdu już podczas jesiennego, wędkarskiego spotkania. Początkowo braliśmy pod uwagę opcję „na dziko” czyli z namiotami, jednak po zapoznaniu się z przepisami szwedzkiego prawa opcja ta upadła.
Przyszedł długo oczekiwany maj. Zapachniało kwiatami, powiało ciepłym powietrzem…i dreszczykiem wędkarskich emocji. Spakowani po dach, wpakowaliśmy się w ośmiu do dwóch samochodów i ruszyliśmy. 

 


Piękna pogoda nad morzem nastawiała bardzo optymistycznie.



Kwatera w szwedzkim standardzie.



Od domku do przystani mamy jednak około 200m a skrzynie z przynętami, silniki i akumulatory nie są zbyt lekkie. Gospodarze pomyśleli o wszystkim i w opcji „all inclusive” zapewniają również transfer domek-przystań.



Wspominałem, że pogoda w Gdyni nastrajała optymistycznie? Otóż w Szwecji czar prysł. Padało praktycznie cały czas, w przerwach jak nie padało – lało. Niestety w relacji nie będzie zdjęć widokowych, nawet wodoodporne aparaty nie potrafiły ukazać piękna tej okolicy. Wydawało by się, że cztery dni deszczu potrafią skutecznie zepsuć wyjazd, ale okazało się, że człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić. O dwóch dniach przestaje się zauważać, że pada. No chyba, że wyjdzie słońce i wszystko zepsuje. Wtedy nawet piwa o zaczyna ubywać z otwartej puszki za to w deszczu można pić jedno piwo cały dzień i wieczorem puszka jest jeszcze pełna ( tylko smak się nieco zmienia).
Pogoda pogodą ale może coś o łowisku. Jezioro, nad które się wybraliśmy, okazało się raczej niewypałem. Było trochę szczupaków ale raczej niewielkie. Samo łowienie niezbyt przyjemne a miejsca takie, że ryby mogły być wszędzie i nigdzie. To jezioro jednak łączyło się rzeczką z drugim, wyżej położonym jeziorkiem. Już sama rzeczka budziła większe nadzieje, które z resztą przerodziły się w wyniki.



Po sprawdzeniu co może nas czekać w głównym jeziorze i przełowieniu niezbyt długiego odcinka rzeki Jawory zaopatrzeni w sponidobuty postanowili sprawdzić co czy coś pływa w górnym, małym jeziorku.



Przyszli tez z pomocą następnym.



I to był chyba najlepszy pomysłem wyprawy, lepszy nawet od wyboru miejsca szwedzkiej wyprawy :) Ta udało się złowić kilka ryb.









Kiedy przestaje padać można w spokoju przekąsić coś ciepłego, pozostawiając po sobie oczywiście bezwzględną czystość.


I znowu na ryby.







Jawor po nocach nie mógł spać myśląc o tym, jak może wyglądać rzeka poniżej dużego jeziora. Chyba nie tylko jemu chodziło to po głowie gdyż długo nie musiał namawiać Obserwatora.




Zawsze zastanawiam się jak można stwierdzić czy dana woda jest ciekawa czy nie, co decyduje o słowach „dobre łowisko”. Chyba wystarczy zadać sobie pytanie, czy chciałbym tam wrócić. Szwecja to spory kraj z małą ilością ludzi ale za to z niezliczoną ilością rzeczek i jezior. Samo poszukiwanie jest bardzo ciekawe, więc trzeba szukać dalej. Do tego także Was zachęcam. Może pewnego dnia trafimy na wędkarski raj. Niezalenie od tego gdzie się  wybieramy, najwyrażniejsze jest dobre towarzystwo a tego nam nie brakowało.

 

Z pdziękowaniem dla uczesników wyprawy

Pike