Czerwona gorączka

Kategoria: Relacje
Opublikowano: piątek, 12, kwiecień 2013 12:34
JJ


Ani się człowiek obejrzał, a minęły prawie 2 lata. Dobrze by było znowu tam pojechać.
Marzenia czasem się spełniają. Dostaję maila od Marafa z propozycją wiosennego wyjazdu na Fiolen. Tylko we dwóch. Miejsce wydaje się ciekawe, ma spory potencjał, łowiono tam sporo dużych ryb. Jezioro nie jest wielkie, tylko ok. 160ha. Niewielka wyspa, mało urozmaicone brzegi.


Tylko Maraf i tydzień?


Czy dam radę? Jasne, że dam. Znamy się już parę lat, będzie OK! Ja też do aniołków nie należę;-)

Wiosna 2011

Ja z Jabłonnej pod Warszawą, Maraf z Poznania. Jedziemy moim kombi, spotkanie w Toruniu. Znając Marafa staram się spakować zostawiając możliwie dużo miejsca. Nie martwię się, że mogłem czegoś zapomnieć. Nawet, jeśli czegoś zapomniałem, będzie to miał Maraf. To wielki plus wyjazdów z Marcinem. Na spotkanie w Toruniu Maraf przyjeżdża Volvo zapakowanym po dach. Mała konsternacja – jak to wszystko zmieścimy – ale pół godziny pakowania, i spokojnie zmieściła by się i trzecia osoba. Bez problemów docieramy na prom i następnego dnia rano meldujemy się na szwedzkim brzegu.

Sobota

GPS prowadzi nas na miejsce. Parę kilometrów przed celem spotykamy zjeżdżającą z poprzedniego turnusu załogę. Wieści nie są pocieszające. Bardzo zmienna pogoda, deszcz, wiatr, kilka ostatnich dni śnieg. Ryby biorą niechętnie, najwięcej brań mieli w okolicach czerwonej boi w zachodniej części jeziora. No cóż, robimy pewne miny i jedziemy do gospodarzy. Angielski Marafa bardzo się przydaje, zostajemy poinformowani o zasadach połowu, zaznajomieni z miejscem pobytu.

Wypakowujemy przywieziony sprzęt i zapasy. Zatrważające, ile sprzętu może przywieźć dwóch facetów na tygodniowy pobyt.

Łódka z małym silnikiem, ale i jezioro, jak na szwedzkie warunki, niewielkie.

Po rozpakowaniu i zakwaterowaniu, mimo dość późnej godziny ruszamy na wodę. Oczywiście, zgodnie z informacjami przekazanymi przez naszych poprzedników, szukamy czerwonej boi. Znajdujemy ją. Maraf zacina rybę na gumę, niestety szczupak ok. 85 cm spina się przy łódce, niedaleko bojki. Wiatr z południa, zachmurzenie niewielkie.


Początek nie jest zły, po zjedzeniu kolacji idziemy spać.

Niedziela
Rano meldujemy się na wodzie. Próbujemy standardowych metod połowu. Jezioro jest dziwne, na wodzie 150-200cm nic nie chce brać. Jak? Dlaczego? Przecież to wiosna, powinny brać na płytkiej wodzie? Po kilku godzinach kombinowania decydujemy się na trolling. Szukamy oczywiście czerwonej bojki.

Żaden z nas tego nie lubi, ale skoro nie ma innych pomysłów. Troll przynosi efekty, łapiemy ponad 70cm JJ, 80 cm MR, 90 cm JJ z trola.

Małe chmury wiatr z południa, dość silny. Mimo wszystko próbujemy z rzutu, biorą delikatnie, ciężko zaciąć.

Poniedziałek

Nauczeni doświadczeniem z dnia poprzedniego rozpoczynamy łowienie od trollingu. Ciekawe, dlaczego okazało się to strzałem w dziesiątkę? Ja mam spiętego ładnego szczupaka, ale Maraf łowi 80 cm na wariora crank na łące na południe od wyspy.

Po południu stajemy by trochę porzucać. Około 13:30 na kamieniach na południe od wyspy trafiam 102 cm na jerka.

Tak!!! Wreszcie potwierdziliśmy możliwości tego łowiska. Są tu ryby większe od przeciętnych. Spływamy na obiad do przystani. Marcin jest odrobinę załamany moim połowem.


Po obiedzie wyruszamy na ponowne połowy. Łowię 70+, 2 Maraf ma dwa niewyjęte koło bojki. Ja 2 brania w trolu schrzanione. Mały wiatr z południa, od około 20:30 cisza na wodzie.
Wtorek
Poprzedniego wieczora tak się nawaliłem, że poranne wypłynięcie było niemożliwe. Na wodę ruszamy ok. 16, penetrować zatoczkę na północnym krańcu jeziora.

Zatoczka bardzo kamienista, płytka ok. 1-1.5m. Trochę trzcin. Niestety ryb brak.
Wracamy na ploso. Marcin ma w sumie 4 ryby i kilka brań. 2 x slider, guma i troll.

Środa
Planujemy być na wodzie o 5. Ciekawe czy się uda? Alkohol się kończy.
Wstaliśmy o 3:50. Szybkie śniadanie i 4:20 jesteśmy na wodzie. Cisza, spokój i zero wiatru. Trolujemy od wyspy do bojki, zero. Dopiero ok. 6 Maraf ma z dalekiego trola 70cm na warriora cranka. O 7 lekki wiaterek zaczyna marszczyć wodę, ale my spływamy żeby się przespać.
Po 16 znowu na wodzie. Maraf na slidera łowi ok. 70 cm. Na płytkim na północ nic. Obławiamy jeszcze dwa kamienie, też bez efektu. Ruszamy w trolla, ale też bez efektu. Za bojką stajemy w dryf. Na 6m mam na prowadzoną po dnie gumę 94cm.


Potem znowu trolujemy. Od wyspy na wschód. Najpierw Maraf ma ok. 80 cm, za chwilę ja mam zaczep. Zaczep okazał się bardzo ruchliwą 80-tką. Około 22 spływamy.
Czwartek
Wyruszamy około 10 jerkując na chęchach na południe od wyspy. Pęka mi agrafka od tytanu dragona, na szczęście przynęta jest pływająca.

Na jerki brak efektów, ruszamy w trolla między wyspą a zatoczką na wschodnim brzegu. Mam tam 2 ryby, Marcin jedną, ale na slidera TT 10 cm. Moje na tail dancera. Tutejszy standard, czyli 70-80cm. Trolujemy po głębszych miejscach praktycznie bez efektów. Dopiero za bojką na 6m mam rybę ok. 80cm, oczywiście na tail dancera. Przed obiadem zatrzymujemy się na chęchach, gdzie Marcin na slidera łowi jednego szczupaka ok. 75cm. Dość pochmurno, wiatr słaby z płd-zach. O 14 spływamy na obiad.

Po południu trol na przemian z jerkami. Ja mam 2 ryby na jerka CF i jedną z trola. Rozmiar 70-80cm. Maraf pod koniec łowi jedną ok. 70cm. Wieczorem pada przelotny deszcz, spływamy o 21.
Wreszcie szczupaki zaczęły chętniej reagować na jerki. Sporo bardzo delikatnych brań, nie do zacięcia. Szczupaki chyba przeniosły się na płytsze wody, większość brań na wodzie 4-5m, na jerki na 1-2m.
Piątek trzynastego
Wiatr od północy, spore zachmurzenie, chłodniej - idealna pogoda na szczupaka. Idziemy trollem do wschodniego brzegu. Nic. Ustawiam łódkę przy brzegu i spływamy z wiatrem jerkując. Na łamańca ze sterem CF mam 87cm. Trolujemy wokół jeziora, Maraf ma tutejszy standard. Około 11 deszcz i grad, na szczęście krótko. Mimo dobrej wędkarskiej pogody ryby biorę słabo. O 13 wracamy na obiad. W trollu mam branie, niestety ryba przeciera plecionkę o kil. Ładna 80-tka odpływa z moim tail dancerem. Tragedia!! Na co będę łowił? Wobler ma przygięte zadziory, ryba powinna się go pozbyć bez problemu.
O 16 wracamy na wodę i trollujemy. Kilka metrów od czerwonej bojki na echu na 9m widać dwa spore łuki. Maraf zakłada głęboko schodzącego woblera i zawracamy, ja nie zmieniam przynęty, może na 3 metrach też coś weźmie? Idziemy w głębokim trollu i po minięciu bojki Maraf ma branie. Dość długi hol i pojawia się na powierzchni wielki łeb trzymający tail dancera 12 cm w zielonym kolorze.

Wobler prawdopodobnie szedł na 6-7 metrach i kolor nie miał dużego znaczenia. To największa ryba naszej wyprawy – 109 cm.
Po takiej rybie łowimy dalej na zupełnym luzie. Mam w trolu tutejszy standard na dorado. Na chęchach Maraf ma wyjście do slidera papugi. Wyluzowani o 20 wracamy się pakować.
Sobota
W sobotę nawet nie wypływamy. Zdajemy domek i ruszamy w kierunku promu. Czasu mamy dość dużo, dlatego decydujemy się na odwiedziny w sklepie Abu w Svangsta i na Morrum.


Sklep Abu był w miejscowości mającej około 2 tysięcy mieszkańców, a był większy niż CW w Warszawie. Co najmniej zastanawiające?

Niedziela
Zakończyliśmy pobyt na Fiolen, mimo wiatrów od północy, sporego zachmurzenia, zmiennej pogody udanego. Kluczem do sukcesu okazało się odejście od typowych metod łowienia, przystosowanie do lokalnych warunków. Jezioro, mimo początkowych trudności, obdarzyło nas sporą ilością ryb (ponad 30 szczupaków). Ryby były bardzo silne, praktycznie nie łowiliśmy nic mniejszego niż 70cm. Maraf, dzięki za kilka dni wspólnego łowienia i wyrozumiałość dla chwili słabości po złowieniu metrówki!

 

Z wędkarskimi pozdrowieniami

@JJ