Jesienny amok!
- Szczegóły
- Kategoria: Artykuły
- Opublikowano: środa, 12, listopad 2008 17:44
- Mateusz Taszarek - Matas
No i stało się, przyszła Jesień, liście przybrały złoto-brązowe barwy i powoli majestatycznie niesione wiatrem zaczęły opadać niczym.... niczym... niczym żółto czerwony ripper, nagle chwile tej bajkowej harmonii przerywa śmiercionośna szczęka pełna zębów i BACH!!! potężne uderzenie i siedzi! WRÓĆ, o czym to ja mówiłem? Tak o liściach i o jesieni, temperatury spadły poniżej zera, spadł śnieg, Polskę spowiły chmury powietrza arktycznego i rozpoczął się meteorologiczny kataklizm.
NIC bardziej mylnego, tegoroczna jesień przyniosła temperatury dochodzące do 20 stopni Celsjusza, piękną wyżową pogodę i umiarkowany wiatr i co najważniejsze idealne warunki do wędkowania. Większość wędkarzy uważa jesień za najlepszy okres w roku, podobno łowi się wtedy dużo dużych drapieżników, są one ospałe, leniwe i najskuteczniejszą przynętą powinna być spokojnie prowadzona guma. Powinniśmy poszukiwać głębokich miejscówek i na lekkiej główce wykonywać finezyjny opad. To jest jesienna teoria, pytanie czy owe anomalie pogodowe które przyniosły ciepłą jesień nie zweryfikują tych poglądów. Jako ze jestem studentem i w październiku zaczyna się ciężka nauka ( to też jest teoria :) ), na wędkowanie mam przeznaczone wolne weekendy. Pierwszy testy jesienne rozpocząłem na początku października, moim celem była Warta. Obławiając głębokie strefy przybrzeżne klatek nie musiałem długo czekać na efekty. Dociążona obrotówka nr 3 okazała się strzałem w dziesiątkę, wpierw w nasadzie główki po dość długim i emocjonującym holu straciłem szczupaka który dosłownie przy nogach mi rozprostował kotwice, oceniłem go na 90 cm. Trudno, tym razem ryba wygrała, pełen goryczy ale i szacunku dla tej ryby łowiłem dalej. Zaledwie 2 h później kolejne branie na obrotówkę nr 3, - 5 minutowy hol i esox ląduje na miarce, przeszło 81 cm!
Dzień zakończył się fantastycznie, pogoda była piękna i było bardzo ciepło, weekend się zakończył i przyszedł czas obowiązków... W drugim październikowym weekendzie postanowiłem kolejny raz sprawdzić esoxowe brania i wybrałem się na Warcianą wyprawę. Pogoda była nadal bardzo dobra, temperatura przekraczała 15 stopni, wiatr był umiarkowany a zachmurzenie prawie zerowe. Obrotówki nie były już tak skuteczne jak poprzednio, używałem 12 cm ripperów i poszukiwałem szczupaków na środku klatki. Około godziny 11, podczas opadu poczułem potężne uderzenie i zaciąłem, rybka od razu odjechała wyciągając linkę, po krótkim holu i czterech próbach podebrania piąte okazało się skuteczne i szczupak wylądował na trawie. 76 cm , 3,080 kg fantastyczny esox któremu wystawała z pyska tylko linka, 12 cm ripper był w całości pochłonięty przez jego potężne szczęki. Pierwszy jesienny etap okazał się bardzo owocny, mimo nadzwyczaj ciepłej i słonecznej pogody szczupaki brały bardzo dobrze i były w bardzo dobrej kondycji. Następnym etapem jesiennego wędkowania były okonie. W ostatni weekend słonecznego października razem z Yukonem i Artasem postanowiliśmy wybrać się na Zalewy Nadarzyckie, w zasadzie naszym naszym głównym celem były szczupaki, okonie raczej stały się pośrednim targetem. O 3 w nocy pobudka, szybkie pakowanko i w drogę! Na nasze szczęście w ową noc cofaliśmy zegarki i zyskaliśmy 1 godzinę, o 6:30 starego czasu dojeżdżamy na miejsce. Wszystko wskazuje na to że pogoda po raz kolejny będzie bardzo dobra, poranna mgła rozproszyła się a bezchmurne niebo ukazało przepiękny wschód słońca. Pełni nadziei i optymizmu wypakowaliśmy nasze castingowe giwery.
Zaraz po wypłynięciu na efekty nie czekaliśmy zbyt długo, okonie dość widowiskowo żerowały podnosząc drobnice do powierzchni, pomagały im w tym również bolenie które raz po raz również wynosiły rybki w powietrze. Szczególnie skuteczny okazał się Salmo Bullhead 6SDR.
W zasadzie to okonie które miały być przyłowem stały się naszym podstawowym celem, szczupaki kompletnie nie chciały współpracować.
Yukon na zakończenie pozamiatał doszczętnie, wyciągnął ogromnego pasiaka 1.2kg!
Oczywiście na casting.
Po godzinie 12 okonie przestały żerować, i nie złowiliśmy już żadnego, szczupaków jakby nie było, a pogoda do końca dnia była przepiękna! Zmęczeni ale szczęśliwi wróciliśmy o 18-tej do domu. Kolejny etap zweryfikował tezę ze nadzwyczaj słoneczna i ciepła jesień wpływa bardzo dobrze na ryby. Mieliśmy już na rozkładzie ładne szczupaki oraz okonie, do pełni szczęścia brakowało jeszcze sandaczy...
Przyszedł listopad, dzień Wszystkich Świętych przywitał nas dość wyjątkowo jak na ową jesień chłodną i wietrzną pogodą, nie było mi wtedy dane pojechać na rybki dlatego pierwszy listopadowy wypad zaplanowałem na drugi weekend. Po dość ciężkim i meczącym tygodniu na studiach nadszedł długi weekend, na pierwszy ogień poleciały imprezy studenckie, urodziny w akademiku oraz 18-nastka najlepszego przyjaciela, - mimo dość dużego zmęczenia i .... :) nie mogłem zmarnować kolejnego weekendu, po zapoznaniu się z mapami satelitarnymi wiedziałem że zapowiada się wyśmienita pogoda a z poprzednich doświadczeń wiedziałem czym to grozi. W ostatniej chwili wykonałem telefon do znajomego i omówiłem wypad nad jeziorko. Zaraz po imprezie o 4 rano pobudka, szykowanko, śniadanko i w drogę! Bezchmurna noc zapowiadała zimny poranek ale i ciepły dzień, drogi były spowite licznymi mgłami i było bardzo wilgotno. W końcu dojechaliśmy na miejsce, niewyspanie dawało mi się we znaki i czułem ze za chwile padnę i zasnę, nie wiedziałem jeszcze wtedy że czeka mnie jeden z najlepszych wędkarskich dni w całym moim życiu.
Zaraz po ustawieniu się na miejscówce, drugi rzut na 6 m głębokości ripperem 12 cm PACH! Siedzi, pierwszy szczupak 55 cm. Za 2 min Wojtek również wyciąga 60 cm, chwile później znowu...
Szczupaki biorą jak szalone, rippery 12 cm dosłownie pochłaniają. Po 20 min mamy już na koncie 9 wymiarowych szczupaków, przestawiamy się na inną miejscówkę. Kolejne miejsce ma 7m głębokości, szczupaki widać na echosondzie, stoją przy dnie. Spuszczamy kotwice, i rzucamy. Pierwszy opad gumy i widzę po plecionce pstrykniecie, TNĘ i jest kolejny 63 cm. Kolega łowi dwie sześćdziesiątki, w pewnym momencie holujemy ryby w jednym momencie. Używam kijka do 10lbs i plecionki 0.15, multik Metanium MG, niebywała zabawa i radość z holu takich szczupaków dostarcza mi ogromne ilości adrenaliny.
Zaledwie po 2 godzinach łowienia mamy już na koncie 18 szczupaków, każdy ponad 45 cm. Przenosimy się w inne płytkie miejsce blisko brzegu w strefie trzcin, widzimy na echo kilka bananów, ustawiamy się z wiatrem i znajomy mówi „tutaj są trzy”. W ciągu 15 minut wyciągamy 63, 68 oraz 80-tka Wojtka, 3,250 kg.
Szczupaki są w nieprawdopodobnej formie, wszystkie brania następują w czasie opadu. Mimo iż byłem po imprezie senność ustała, ZMĘCZENIE? Jakie zmęczenie :), w rekach czułem w zasadzie ciągle tylko 3 obroty, podniesienie – opad i BACH!. Szczupaki waliły tak ze multik z rąk wypadał. Rippery L4 były zdewastowane totalnie.
Na kiju 10lbs esoxy walczyły wprost do samego końca...
Po zmianie miejsca zaliczamy kolejne 11 wymiarowych szczubli w tym 71cm.
... i kolejne.
Brania nie ustają.
Szczupaki oczywiscie wracały do wody, Wojtek kazdego całował w czółko :)
Towarzyszy nam bezwietrzna pogoda
Kolejna zmiana miejsca, kolejne esoxy.
Wojtuś przechodził sam siebie, 82cm 3.650kg najwiekszy esox wyprawy!
Następny siedemdziesiątak, 73 cm, 2.600 kg, był wyjątkowo waleczny.
Po emocjonującym holu foto na łodzi.
Brania szczupakowe powoli ustawały, słoneczko powoli zachodziło a my pełni adrenaliny i emocji zaczęliśmy zwijać sprzęt, wypiliśmy kawę, posililiśmy się uszykowanymi wcześniej bułeczkami i zakończyliśmy łowienie. W tym niesamowitym dniu złowiliśmy naprawdę mnóstwo szczupaków, brania były praktycznie w każdym miejscu jeziora, zarówno na głębokich dołkach jak i w płytkich strefach przybrzeżnych. Szczupaki były w swoistym jesiennym amoku, brania następowały tylko w momencie opadania gumy. Czasami nawet na dobrych szwedzkich łowiskach trudno o tak nieprawdopodobny wynik w ciagu jednego dnia. Najmniejszy szczupak miał 46cm a największe ponad 80cm.
Był to niesamowity dzień, tak naprawdę nigdy w życiu chyba nie spotkała mnie podobna rzecz aby w ciągu 9 h łowić praktycznie non-stop. ale..... No właśnie! Ale to nie wszystko :). Jak to w relacjach i artykułach bywa najlepsze smaczki zawsze się zostawia na koniec, musiałem niestety trochę przestawić kolejność chronologiczną aby podtrzymać napięcie do samego końca. Otóż zanim zaczęliśmy łowić szczupaki, popłynęliśmy o poranku na sandaczową miejscówkę, przez pierwsze 10 min. nic się nie działo, ale potem sandały się ruszyły. Wpierw kolega złowił dobrą sześćdziesiątkę, niestety nie udało się jej sfotografować ponieważ przyspieszyła ona swoje C&R. Ja miałem dwa razy dość mocne i puste brania na opadzie, ale w końcu za trzecim razem po potężnym uderzeniu w rippera 7 cm zaciąłem bardzo zdecydowanie. Zaraz po tym kij 15 lbs wygiął się do rękojeści i ryba wysunęła podczas wolnego 2 minutowego odjazdu 30m plecionki. Od razu wiedziałem ze może to być sandał w granicach życiówki. Ryba była bardzo silna, na dokręconym hamulcu Metanium XT i plecionce 0.20 bezproblemowo odjeżdżała. Po pewnym czasie moim oczom wreszcie ukazał się potężny sandacz. Pierwsza próba podebrania zakończyła się sukcesem , podnoszę ręce do góry i krzycze JEST! Nieprawdopodobna radość i życiówka pobita. Z trudem unoszę sandała do foty, może do metra mu jednak trochę zabrakło ale był naprawdę ogromny!
Inne ujęcie
Grip wskazuje 6 kg, sprzęt na jaki został wyciągnięty to Metanium XT z plecionką 0.20 mm oraz kij na blanku RAINSHADOW 8-15lbs, 1/4-5/8 oz 6'6. Ciepła i słoneczna jesień 2008 okazuje się dla mnie jednym z najlepszych okresów wędkarskich w życiu, oby za rok było podobnie.
Tekst: Mateusz Taszarek
Zdjęcia: Mateusz Taszarek
Robert Taszarek
Wojciech Dziurka