Trochę o cykadach...
- Szczegóły
- Kategoria: Artykuły
- Opublikowano: sobota, 15, marzec 2008 16:16
- Sławomir Szuszkiewicz
“Zupełnie przypadkowo” spotkałem się z W. Dębickim i również zupełnie przypadkowo dostrzegł niektóre moje przynęty. Wtedy się zaczęło... To, co napiszę o łowieniu cykadami nie będzie żadną reklamą – na pewno nieraz podkreślę niektóre wady tej przynęty, ale jednego możecie być pewni - będą to szczere spostrzeżenia wędkarza, który od początku idzie swoją własną drogą. Nigdy nie byłem częścią anonimowego stada i nie gnałem owczym pędem donikąd... W kwestii wędkarstwa mam szczególnie ostro wyrobione poglądy, podparte praktyką i to, co wielokrotnie widzę oraz słyszę – po prostu mnie śmieszy. Ten temat to jednak inna para kaloszy…
Cykady i Invadery - moje spostrzeżenia i uwagi.
Wszystkie przynęty z punktu widzenia wędkarza mają jakieś wady. Najmniej wad mają przynęty naturalne np. rosówki, białe robaki, zaś najwięcej ich posiadają przynęty sztuczne np. wirówki, cykady itp... O ile u tych pierwszych żadnych wad nie można zlikwidować – to w tych drugich, o ile jest to możliwe należy je redukować do minimum. Tak było w moim przypadku z cykadą – od razu nie spodobało mi się w niej zamocowanie kotwic, szczególnie tej brzusznej (był to Sonar Heddon’a). Było coś jeszcze, czego nie umiałem nazwać - jedynie intuicja podpowiadała mi ważną nieprawidłowość. Niedługo później już wiedziałem jak to się nazywa – to WIELKA RZECZ, bo to DUSZA przynęty, tym „różniąca” się od innych dusz, bo widoczna gołym okiem. Nie wszyscy wędkarze mają przywilej dostrzeżenia tej „duszy”, ale większość wie o co chodzi, stąd woblery z duszą, wahadłówki z duszą, ”Wędkarski Świat” z Duszą itd. Następną bardzo ważną sprawą, o której raczej wie znikoma ilość wędkarzy to jedna ze ŚWIĘTYCH ZASAD wędkarstwa – odpowiednia, subtelna proporcja. Dotyczy ona wszystkiego od A do Z. Rozumiem motywy kierujące wielkimi firmami – lepiej stracić proporcję, niż klienta, który straci rybę życia, bo pękła kotwica, rozwinęło się kółko łącznikowe, albo nie zdały egzaminu inne części składowe itp… Jednak drut 1.0 mm w woblerkach 2 – 3 cm, albo blacha, z której można byłoby sejf zespawać - do 10g cykad, to już moim skromnym zdaniem „nieskromna” przesada… Traci na tym... i dusza, i proporcja. Tzw. prawo Frajera ma swoje fundamenty właśnie w ślepej, bezinteresownej i opartej na pierwszym kontakcie wzrokowym z przynętą chęci do zabawy. Stąd żółtodziób (np. syn, uczeń) bierze pierwszy, lepszy wobler z naszego pudełka (ale „coś” zadziałało, że wybrał właśnie ten) i w kontrolnym rzucie zapina szczupaka naszych snów, lub koszmarów - jak kto woli. Kiedy załatwiłem problem proporcji i ścieniowałem blachę – inny problem zlikwidował się samoistnie. Cykada zaczęła frunąc tak jak chciałem. Wtedy zrozumiałem na czym polegają wręcz subtelne zależności w relacjach rodzaju materiału i jego grubości użytego do listka cykady (także długości i kształtu), a kształtem i masą korpusu… Później przesunąłem otwór „pod ogonem” bardziej do przodu, zamieniłem zamocowanie przedniej kotwicy na woblerowy sposób i dopiero zaczęły się kłopoty. W latach 80-tych najwięcej farby leciało ludziom z nosa. Przez te farby i lakiery o mało nie nabawiłem się nerwicy. Zresztą teraz też mi to grozi. Wtedy był w sklepach przeważnie „orzech średni”, używany nagminnie przez proletariat do pokrywania podłóg w swoich salonach (to drugi kolor, po czerwieni, który narzucił komunizm swoim fanom), a teraz dostaję oczopląsu na widok kolorów i możliwości kombinacji... Brokaty, lakiery, mazaki, cienkopisy… Powoli, latami nauczyłem się tak malować przynęty, żeby to wszystko „jako tako” trzymało się kupy i nie było do… Później dostrzegłem, jak ważne jest rozmieszczenie otworów w zasadniczej grzbietowej części przynęty. Różni „eksperci” różnie o tym mówią, ale moje zdanie jest jedno - ma to duże znaczenie i np. p. Pokutycki wie, co robi. Zmienienie częstotliwości drgań i kąta położenia cykady jest często nie tylko gwarancją brań w ogóle, ale także skuteczności zacięć w danym dniu. Nie ma wielu takich sztucznych przynęt, w których manipulacja może cokolwiek zmienić, ale np. cykady, woblery z ruchomym sterem itp. do takich się zaliczają. Następnie zamiast podwójnych kotwic i bezpośredniego mocowania, zastosowałem pośrednie mocowanie przy pomocy kółka łącznikowego trójramiennej kotwicy. I to chyba wszystko w sprawie technicznej. Dlaczego to piszę? Proszę, uwierzcie mi, że jeśli coś mówię, a tym bardziej piszę – tzn., że wiem, co robię. Żeby skutecznie łowić - należy zrozumieć przynętę i cel połowu. To filozofia indiańska, ludzi, których sposób życia bardzo kocham. Kiedy miałem 10 lat leżałem na dnie potoków z akwalungiem i w okularach, bo chciałem być pstrągiem i czuć choć przez chwilę tak jak on, zrozumieć jego życie... Spędziłem setki godzin na drzewach z lornetką obserwując nie tylko tą rybę... panienki też - to właśnie nazywa się chęcią zrozumienia celu połowu. Kiedy dostatecznie poznamy przynętę, zrozumiemy jej wady i zalety, dostrzeżemy praktyczne walory – będziemy żyć z nią długo i szczęśliwie w harmonijnym związku… Cykada jest w obecnych, ciężkich dla ryb czasach ogólnie bardzo dobrą przynętą. Jest zasadniczą nieprawdą, że niczym nie różni się od innych przynęt. Kto tak twierdzi tzn., że nie wierzy w tzw. przebłyszczenie. A jeśli nie wierzy w ten oczywisty fakt – to wg mnie jest na poziomie przedszkola, nie tylko w temacie wędkarstwa, ale i w temacie psychologii zwierząt... Jeszcze mało ryb w Polsce miało kontakt z tą przynętą – to jest jej wielki plus. Wyliczę najpierw inne plusy: jest najbardziej dalekosiężną przynętą, bardzo celnie się nią rzuca, bo jest odporna na nagłe podmuchy wiatru. Można nią łowić w każdej warstwie wody, także jigować – szybko „łapie” odpowiednią akcję. Bardzo szeroka jest gama gatunków, które można złowić na cykadę – tu jedynie jej wielkość jest pewnym selekcyjnym czynnikiem. Poza tym, czego jej brak? Może imitować rybkę, owada.., drga, migając bokami. Działa na wzrok i linię boczną w sposób doskonały. Ma jednak także wiele wad. Żadna przynęta nie usłyszała ode mnie tylu obelg i wyzwisk. Gdybym wszystkie zerwane ryby na cykadę ułożył na kupę – byłby z tego drugi kopiec Kościuszki. Do łowienia cykadami potrzebna jest odpowiednia wędka – musi to być bardzo szybki kij o szczytowej, rzecz jasna akcji i do tego bardzo komunikatywny; łowiąc żyłką musimy czuć drgania cykady w odległości co najmniej 50m. Przy jigowaniu i połowie np. okoni ma to wielkie znaczenie. Jakie są następne wady? A jest ich jeszcze pełno… W pudełku niemiłosiernie się plączą – warto mieć pudełka z wieloma mniejszymi przegródkami i umieszczać w każdej z nich max. 3 sztuki. Nie można nią jigować w miejscach o dnie z roślinami, glonami, gnijącymi częściami flory itp. wśród tzw. patyków. Jedną z wad jest także… jej łowność. Wiele okoni trzeba bardzo delikatnie (a przez to i stosunkowo długo) odhaczać, bo wszystkie trzy groty tkwią w pyszczku. Jedną z wad cykady jest także to kładzenie się na dnie – o ile w łowieniu np. okoni, sandaczy może się to zmieścić w pewnej metodzie, ale jeśli chodzi o MOJĄ rybę – to z reguły po takim odpoczynku przynęty na dnie - ma ona ją gdzieś i tam, gdzie przed chwilą miała przód głowy, teraz znajduje się tył ogona. Pstrąg potokowy jest w ogóle fanatycznym przeciwnikiem “powszechnie znanych” sztucznych przynęt, szczególnie tych banalnie się zachowujących, bo jest bardzo pamiętliwy i mściwy. Tak jak Indianin – m.in. dlatego tak bardzo GO lubię. Aha, jest metoda na pstrąga z kładzeniem przynęt na dnie, ale może o tym później… Zapomniałbym o jeszcze jednej wadzie cykady – nie polecam łowienia przy jej pomocy w małych, otulonych krzewami, drzewkami rzeczkach. W lecie, i w takim łowisku, pstrąg jest przeważnie rybą jednego rzutu, przeważnie najskuteczniejsze są rzuty pod prąd – cykada zbyt wyraźnie pochłania większość naszej uwagi. Musimy skopić się na rybie, a nie na przynęcie i ciągle uważać, żeby się nie zaplątała o żyłkę, nie zahaczyła o rośliny itp.
Przykład woblerów i cykady „z duszą”
Łowienie okonii cykadami.
Jest to przynęta, jakby stworzona na okonia. Właśnie dlatego ta ryba znajdzie się na pierwszym miejscu mojego opisu doświadczeń z nią i tą przynętą związanych. Nie ma przynęt doskonałych i uniwersalnych, dających się zastosować zawsze i wszędzie.To wiadomo…Są jednak przynęty o lepszych od innych możliwościach. Lepszych- tzn. wygodniejszych dla nas wędkarzy z praktycznego punktu widzenia. Żeby w miarę SKUTECZNIE i w miarę CZĘSTO łowić tą rybę tylko woblerami- musielibyśmy taszczyć z sobą znaczne i ekstremalnie różniące się właściwościami ilości tej przynęty. Wystąpiłby także pewien techniczny problem w wypadku żerowania okoni np. na rakach, owadach itp. Bardzo często dobranie przynęty do aktualnego menu jest najważniejszą w wędkowaniu sprawą. Musimy także ZAWSZE pamiętać o przebłyszczeniu i w sposób przemyślany i podparty dozą logiki jak najtrafniej dobrać odpowiedni “wabik”. Musimy także pamiętać, że o różnorodności środowisk naturalnych, czyli krótko mówiąc-nie zawsze to, co sprawdza się w wodzie X musi się sprawdzić w wodzie Y. Jaki sposób prowadzenia przynęty lubią okonie najbardziej? Oczywiście jigowanie..Ale dlaczego? Mało jest wędkarzy, którzy w prawidłowy sposób mogą odpowiedzieć na to pytanie i mało jest takich, którzy w ogóle się nad tym zastanawiają. A to błąd. Sandacz także często “lubi” ten rodzaj prowadzenia przynęt..A dlaczego boleń zwykle nie reaguje na skaczące po dnie przynęty? Chodzi o to, że okoń ma jakby wpisany w genach lub wdrukowany doświadczeniem obraz tak zachowującego się potencjalnego pokarmu. Od początku jego życia wszystko, co skacze (i na drzewo nie ucieka), podryguje, próbuje się zakopać w mule lub ukryc pod kamieniem - jest traktowane przez niego, jako ewentualna zdobycz łowiecka. W jego pokarmie ryby stanowią tylko pewien procent - zależny od ogólnego charakteru całej biomasy danego środowiska, a co za tym idzie tzw. kalkulacji ekonomicznej. Niektóre rybki np. kiełbie, jazgarze, w podobny sposób jak raki, uciekając przed drapieżnikiem długimi susami próbują ukryć się znikając z jego pola widzenia. Są zbiorniki, w których okonie bardzo rzadko polują na ryby, bo zachwiana została w nich równowaga biologiczna i nastąpił znaczny rozwój zooplanktonu. Lepszy wróbel w garści niż… Skąd to wiem? Ano, wiem i to w 100%.
Na górze cykada pomalowana oryginalnie. Trzy następne przemalowane markerem, a ostatnia z dołu lakierem do paznokci srebnym.
Jak jigowac cykadami…Jest to moim zdaniem bardzo prosta czynność. Amerykanie podobno pierwsi mówili: jaka woda, taka przynęta - wielka woda, wielka przynęta; mała woda, mała przynęta. Chodzi tu rzecz jasna o dobranie wagi do głębokości. W łowieniu jednak okoni zalecam zawsze delikatniejsze i lżejsze łowienie w okolicach dna, a szybsze i cięższe przy powierzchni. To, jakby na odwrót? Musimy pamiętać o naturze tej ryby. To z reguły wiecznie wszystkiego ciekawe, ale i ostrożne bardzo zwierzęta. Ich ostrożność wymusza samozachowawczy instynkt stada. Ten właśnie bodziec powoduje, że w łowieniu tak często musimy zmieniać przynęty, tempo i sposób prowadzenia itp. Zbiorowa inteligencja stada nie pozwala na ingerencję w jego zasoby... Od inteligencji wędkarza zależy w jaki sposób oszuka stado i jak połowi w danej, konkretnej sytuacji. Może zacznę się streszczać, bo o okoniach mógłbym pisac godzinami… o np. zmianie obyczajów w związku z przystosowywaniem się do innego środowiska; o ich napadach wilczego głodu; o relacjach w sferze rywalizacji wewnątrz-gatunkowej itd.
Chodzi przede wszystkim o jigowanie cykadami. Musimy mieć odpowiedni sprzęt, a więc zupełnie inny od tego, który istnieje w tzw. standardach okoniowych, a służący do połowu tej ryby przynętami miękkimi. Ten sam okoń bardzo rzadko ponawia atak na cykadę. Poza tym im więcej ryb nie zatniemy lub stracimy w holu-tym gorzej dla nas… Stadem kieruje zbiorowa mądrość. Wędka musi byc szybka i bardzo dobrze informująca o pracy przynęty. Jednak wędki do łowienia zwykłą żyłką lub plecionką mogą się w parametrach technicznych zasadniczo różnic. Musimy pamiętać o kruchości okoniowych pyszczków, a zastosowanie zbyt sztywnej wędki do plecionki może się kończyc utratą wielu ryb w czasie holu. Ta sama wędka, na odwrót może byc idealna do żyłki. W bardzo czystej wodzie i pod powierzchnią używanie nieprzezroczystych plecionek jest sporym błędem…Małym wyjściem jest około 1m przypon z żyłki. Więc mamy już sprzęt i co dalej…Musi byc łowisko, a w nim okonie. Najpierw wody “stojące”. Doczekaliśmy się czasów, że łowienie ryb z brzegu w takich łowiskach stało się często tylko spacerem na świeżym powietrzu. Szczególnie w weekendy. Boczny trok nie powstał przypadkowo-wymusił go splot czynników i niekorzystnych warunków utrudniających łowienie z brzegu. Ryby odpływają od brzegów pełnych trąbiących samochodów I wrzeszczących ludzi. Cykadę możemy umieścić w rejonie przebywania ryb szybciej od wielu innych przynęt. 3.5g cykadę poślemy o wiele dalej, niż np. 5g wirówkę. Próbujemy, rzecz jasna od “książkowych miejsc”, ale okoni trzeba szukać i praktycznie mogą byc wszędzie. Sztuką jest nie zlokalizowanie, ale podążanie za stadem. Zwykle zaczynam od przeciągania srebrnej cykady w każdej strefie wody. Do cykadek max.2.5g używam żyłki 0.12. Do 3.5g – 5g żyłki 0.14. Do 6.5g – 9g żyłki 0.16 itd. Następnie próbuję skakać przynętą po dnie. Jeśli jigowanie jest techniką, to istnieje całe mnóstwo różnych “podtechnik”. Nie teoretycy wędkarstwa to wiedzą, ale wyłącznie praktycy. Wędkarstwo jest dlatego tak piękne, bo istnieje w nim niesamowicie podniecająca umysł subtelna, delikatna granica między dwoma wielkimi granicami: między sukcesem, a porażką. Chłopi mówią na to: diabeł tkwi w szczegółach…Możemy np. cały czas na napiętej żyłce, kontrolując opad położyć przynętę na dnie i po chwili zdecydowanie poderwać ją do góry np. na pół metra i oczywiście ciągle przy zachowanej uwadze i odpowiednim napięciu żyłki powtarzać tą czynność w nieskończoność. Możemy także tą monotonną czynność jeszcze bardziej “przynudzić” przez czasowe trzymanie przynęty w stanie spoczynku; np. 5sek. później 10, 20 itd. Po takim odpoczynku-szybki odlot i apiac od nowa…
Okoń swój pokarm zasysa, a więc często się zdarza, że branie i poderwanie przynęty synchronizuje się. Czasami w związku z tym używam cykad z podwójnym kółkiem łącznikowym u tylnej kotwicy. Poza tym właśnie z powodu takiego sposobu pobierania pokarmu nie należy przesadzać z masą przynęt, okonie przy dnie są zwykle bardziej “delikatne” niż te polujące wyżej na ryby i bliżej powierzchni wody. Tu, mam nieraz wrażenie, jakby się czegoś wstydziły lub bały..Odwalamy robotę i spadamy…Te chwile ich słabości można wykorzystać używając zwykle cykad od 5 G do 10-ciu. Kolory typowo przypowierzchniowe: srebro, nikiel, biały, perła.Tempo prowadzenia co najmniej tak szybkie, aby przynęta pruła wodę od 0.5 do 2m. Pamiętam, jak kiedyś wiatr wywiał na początku czerwca kijanki wiele metrów od brzegu...Oczywiście dopóki mogłem łowiłem polujące na nie okonie malutkim, czarnym twisterkiem najpierw na 2g-ej, później 3g-ej… a kijanki i okonie były coraz dalej i dalej… Nie mogę dorzucić. Łapię za cykadę-krótką 4g-ową. Szybkie przemalowanie markerem na czarno i mogę się jeszcze z godzinę “pobawić”…Piszę o tym, bo to ważne-nie ma w wędkarstwie straconych chwil, musimy mieć jak najwięcej pomysłów i środków, które możemy w odpowiedniej sytuacji wykorzystać - gdy już nic nie możemy zrobić, to i tak nie możemy uważać, że straciliśmy czas, bo przecież możemy wykorzystać tą wrażliwą, bardziej estetyczną część naszej duszy i napawać się pięknem krajobrazu, albo urokiem barw zachodzącego słońca. Nie będę pisać o połowie okoni z łódki, bo metody są podobne. Dodam tylko, że w/g mnie wszystkie (obecnie) przynęty na przełowionych łowiskach są o wiele skuteczniejsze, jeśli je ściągamy z kierunku od brzegu. To świadczy o pewnej niechęci wodnych zwierząt do lądowego głośnego towarzystwa. No, nie wiem- w zasadzie to chyba wszystko o “wodzie stojącej”. Dodam jeszcze o bardzo praktycznej cesze cykady ujawniającej sie podczas łowienia z łódki-bywa nieraz tak, że okonie zaczynają polować na drobnicę dość daleko od naszej kotwicy, Dzięki cykadzie możemy zaoszczędzić czas i płoszenie ryb w najbliższej okolicy, po prostu możemy je dosięgnąc bez “imigracji”.
Jeśli chodzi o łowienie okoni w rzekach na cykady, to ten sposób najbardziej lubię, bo obfituje w różne miłe niespodzianki i to gratis! Powszechnie wiadomo, gdzie szukać okoni w rzekach-będą to przede wszystkim okolice wysokich, podmytych brzegów z plątaniną korzeni nadbrzeżnych drzew; będą to opaski, okolice ostróg, wszelkie faszynowe umocnienia; okonie także uwielbiają rzeczne górki podwodne, które w dużych rzekach przeważnie znajdują się w klatkach między ostrogami; znaczne ich ilości czają się także na skrajach wielu przykos, najlepiej kamienistych…itd. Łowienie tych ryb w rzekach różni się od tego w zbiornikach głównie sposobem wynikającym z pokonania pewnej niedogodności jaką jest rzeczny prąd wodny. Gdyby nie to, rzeka byłaby doskonałym łowiskiem; tylko jeszcze nad ich brzegami możemy zastac prawie dziewicze enklawy ciszy. Tu możemy podejść i łowić ryby blisko brzegu. Z przyczyn czysto technicznych tak dobieramy wagę przynęt, żeby móc penetrować wybrany przez nas obszar wody. Przykładowo-jeśli chcemy jigowac i ściągać przynętę pod prąd wody, biorąc pod uwagę głębokość i siłę nurtu, tak dobieramy wagę, aby przynęta osiągnęła dno bez większych tzw. problemów czasowych-i odwrotnie, jeśli chcemy żeby pracowała w toni, tak dobieramy ciężar, by napierający nurt wypychał ją w kierunku powierzchni…Kiedy łowimy ściągając przynęty z prądem rzeki zwykle wszystko, co chcemy osiągnąć wiąże się z “mniejszym ciężarem sił i środków”, ale z większym ciężarem strat! Równowaga w przyrodzie musi byc! Nieraz najskuteczniejsze jest prowadzenie przynęty równolegle do brzegu z prądem, lub pod prąd; nieraz po skosie z prądem polegające często na podnoszeniu wędki i wybieraniu kołowrotkiem luzu żyłki (ta metoda dotyczy także zbiorników!), metod i pomysłów może byc i jest sporo…
W ogóle zasady w wędkarstwie są moim skromnym zdaniem takie - trzeba wierzyć w mądrość przeciwnika, szanować go, wręcz kochać, ciągle udoskonalać swój arsenał środków, pogłębiać wiedzę i nie bać się eksperymentów, nie dopuścić do uczucia zmęczenia i nudy… i zawsze wierzyć w sukces, bo wiara jest cudem samym w sobie. A co często widzę i słyszę? Widzę np. tzw. pstrągarza, którego długi cień kładzie się w wodzie i przynęta zdąża w kierunku słońca, który krzyczy do mnie, że w tej rzece nie ma pstrągów, bo kłusole, bo wydry, bo ścieki itd. Albo słyszę, że nie ma okoni, bo sumy wyżarły. Tylko później znów widzę jego i jego już tzw. kocią mordę na widok ryb po spuszczeniu wody ze zbiornika.
Na koniec moja mała wskazówka, jeśli chodzi o dobór kolorów. Jest to jedna z moich ŚWIĘTYCH ZASAD, daję głowę, że jeszcze nikt o tym nie pisał. Chętnie złożę swój czerep na ołtarzu niewiedzy!
Dobierając kolor przynęt w pierwszej kolejności tak go dopasowujemy do środowiska, jakbyśmy chcieli, żeby ryba jej nie dojrzała… A więc łowiąc blisko powierzchni zaczynamy od przynęt białych, srebrzystych.Łowiąc wśród roślinności – przynęty zielone. Jigując na czarnym dnie, przynęty czarne; na dnie kamienistym – przynęty grafitowe; na piachu, przynęty złote lub żółte itp. itd. W tzw. wodzie trąconej zaczynamy od żółtych.., w mętnej od pomarańczowych aż do tych fluo... Dopiero, gdy to nie skutkuje musimy pomyśleć o kolorach potencjalnego pokarmu, być może właśnie tzw.okresowego, który w danym momencie chłonie uwagę drapieżników.
POZDRAWIAM!
Sławomir Szuszkiewicz