image1 image2 image3

Glinianka

Pamiętam, jak osiem lat temu, jeżdżąc do Zgorzelca i Bolesławca, mój kolega Zbyszek pokazał mi kilka leśnych cegielni „poniemieckich”. Wyrobiska te wypełnione wodą znajdują się w lasach, a dokładniej w Borach Dolnośląskich, w okolicy Bolesławca. Wszystkie te glinianki to małe wyrobiska z bardzo trudnym dostępem do wody, a wędkowanie możliwe jest jedynie z łódki bądź pontonu. Był rok 1998, kiedy wspólnie planowaliśmy sprawdzić co w tych wodach pływa, niestety jakoś nigdy nie doszło do naszej wyprawy. Zbyszka już nie ma wśród wędkujących - mój przyjaciel zmarł. Pozostał mi w pamięci jako wspaniały kumpel, towarzysz licznych, wspólnych wypraw. Minęło sporo czasu, kiedy będąc dwa tygodnie temu na grzybkach zawędrowałem nad jedną z tych glinianek, przysiadłem by się posilić i troszkę odpocząć. Spojrzałem na wodę, nie ukrywam z łezką w oku, wspomniałem czas kiedy planowaliśmy ze Zbychem wędkowanie na tych dzikich oczkach leśnych z pontonu. Siedząc wysoko na skarpie nad wodą przyglądałem się jak ta dzika woda żyje. Widziałem stadka okonków i krasnopiórek buszujących w zanurzonej roślinności. Rozejrzałem się dokładnie w około i zwróciłem uwagę, że przecież ten zbiornik z jego niedostępnymi, zarośniętymi gęsto trzciną brzegami i mocno porośniętym dnem, jest trudnym od wyłowienia siatkami przez kłusoli, no chyba że prądem. Przyglądając się tak w ciszy i zamyśleniu widziałem atak większego drapieżnika. Mnóstwo drobnicy wyskoczyło z wody a w miejscu tym zakręcił się spory wir. Nie był bym wędkarzem, gdyby adrenalina nie pobudziła mi zmysłów. Natychmiast postanowiłem, że wracam tu najszybciej jak to możliwe, oczywiście z łódką. Cały tydzień po powrocie z wyprawy na grzyby, planowałem ekspedycję, ale nie wyszło. Minął jeszcze tydzień i nie wytrzymałem. W piątek telefon do szwagra i w niedzielę jedziemy. Droga minęła dość szybko i bez przygód - to jedynie 70 km od domu. Problemem okazał się sam dojazd do wody, samochód z przyczepką podłodziową ledwo mieścił się na zakrzaczonej gęsto drodze. Widać, że nikt tu już nie przyjeżdża i dobrze. Podjechaliśmy na krawędź skarpy nad wodę. Do pokonania łodzią w dół było jeszcze kilka metrów prawie pionowo po piachu, jednak smak nowej przygody, spełnienia planów i chęć poznania nowej wody, przezwyciężyły fakt poważnego porysowania łodzi. Łódka zjechała po piasku jak po maśle.


Glinianka 1
Widok z krawędzi skarpy w dół

Glinianka 2
Widok na skarpę z wody

Szybki montaż sprzętu, instalacja echa, silniczka i jazda na wodę.

Glinianka 3
Prawie cała glinianka

Glinianka  3a
c.d. glinianki

Glinianka 4
Szwagier „wierny korbie”

Glinianka 5
Ja pełen nadziei

Jest dobrze, echo wskazuje całkiem przyzwoite głębokości, kilka metrów od brzegu już ponad cztery metry. Na ekranie pierwsze rybki, będzie dobrze, warto było tu przyjechać. Przejrzystość wody to około 4 do 5 metrów, woda czysta, a dno wszędzie porośnięte dywanem roślinności miękkiej. Warunki wręcz idealne dla ryb. Na brzegach brak śladów aktywności wędkarskiej. Jedynie dwa miejsca umożliwiają dostęp do wody, gdzie można swobodnie zarzucić kija. Woda to własność ALP (Administracja Lasów Państwowych). Wymagane są stosowne zezwolenia, być może dlatego brak tu wędkarzy.

Glinianka 6
Echo (4,6m)

Glinianka 7
Jest dobrze... :-)

Po kilku rzutach szwagier zapina pierwszą rybę, walczy wspaniale. Jego delikatny zestaw, żyłeczka 0,18 i kijek o c.w. do 15gram daje radę, widzę że to coś większego - na pewno szczupak.

Glinianka 8
Hol szczupaczka

Kotwica obrotówki (Mepps 3) zapięta jest dwoma grotami - nie zepnie się. Jeszcze chwila walki i szczupaczek ląduje w łodzi. Radość ogromna, to pierwsza tak spora ryba złowiona przez szwagra. Miarka wskazuje 54 cm.

Glinianka 9
Paweł i jego trofeum

Łowimy dalej, echo stale wykazuje obecność ryb. Najgłębsze zlokalizowane przez nas miejsce ma 6,4 m głębokości. Kilka nie zaciętych brań i w końcu jest, siedzi i u mnie. Mniejszy niż ten Pawła, ale zawsze coś. Uśmiech rysuje się na moich ustach. Połakomił się na obrotówkę Mepps Lusox 2, rybka mierzy zaledwie 47 cm

Glinianka 10
Mój szczupaczek

Glinianka 10a
c.d.

Zmieniamy kolejne przynęty, próbuje wszystkiego, daje się wyczuć brania jednak nie można ich zaciąć. Zdarza się, że na Mepps’a nr 4, połakomi się malutki okoń.

Glinianka 11
Black Fury nr 4

Nadchodzi wieczór, zmieniamy taktykę, podpływamy na płytszą część wyrobiska. Echo wskazuje 2-2,5m, wynurzone rośliny tworzą labirynt między którymi łowimy. Rzucamy gumki na małych główkach, jest kilka brań jednak nie możemy nic wyciągnąć. Zakładam pływającego woblera, prowadzę płytko przy powierzchni i widzę czarny cień, który jak mała łódź podwodna odprowadza moją przynętę i nie atakuje. Jeszcze kilka rzutów w tym kierunku i nic, pewno go wystraszyłem, a szkoda, musiał być duży. Komary zaczynają swoje popisy, atakują z furią, co ja im takiego zrobiłem? Powoli myślimy o ewakuacji z łowiska. Mam jeszcze branie z płytkiej wody, z roślin uderza mały szczupaczek i ląduje w łódce. Maluch mierzy równo 45 cm.

Glinianka 12
Maluch

Glinianka 12a
c.d.

Postanawiamy kończyć, ponieważ komary nie dają nam spokoju i jeszcze nie wiemy jak pójdzie wyciąganie łódki na tę wysoką skarpę. Wyciągarka na korbę w przyczepce, okazała się doskonałym wynalazkiem. W kilka minut łódkę ładujemy bezpiecznie na przyczepce. Spakowani wracamy. W drodze powrotnej diesel’ek klekocze rytmicznie pod maską, prawie usypia, radyjko gra muzyczkę przyjemną dla ucha. Szwagrowi powieki same opadają i daje się słyszeć jak czasem chrapnie. Ja zastanawiam się czy to możliwe, by Zbyszek był ze mną na łodzi? - bo takie miałem wrażenie. Jedno wiem na pewno. Jeszcze tam wrócę i z chęcią odwiedzę pozostałe leśne oczka.

jaca