Alufelgi do syrenki kupię!

Kategoria: Artykuły
Opublikowano: czwartek, 21, wrzesień 2006 19:08
Yotaar

Castingiem na poważnie zainteresowałem się na początku roku. Po zastanowieniu, wybrałem zestaw, który powinien się sprawdzić przy połowie ulubionych szczupaków i przekonać mnie, lub nie, do tej metody połowu. Z racji dostępności sprzętu i ceny wybrałem kij z oferty Jaxona. Multiplikator sprowadziłem z USA. XT Pro Spin Caster 195/35 i Daiwa Procaster 100 HL – moje pierwsze castingowe combo. Pierwsze rzuty na ogródku, czekanie na rozpoczęcie sezonu szczupakowego. To trudny okres dla spinningisty, szczególnie dla mnie – dzień zbyt krótki, żeby zorganizować wyprawę w tygodniu, weekendy często kapryśne pod względem pogody, stan rzek na wiosnę zazwyczaj mało stabilny. Ale udało się kilkakrotnie połowić na Skawie, Sztole i Kanale Szczakowskim. Szczególnie ta pierwsza woda zafascynowała mnie w ubiegłym roku – niewielka, czysta, na odcinku górskim mało odwiedzana przez wędkarzy. Na wielkie sztuki nie ma co liczyć; przekraczające 30 cm okonie to już okazy, ale wyobraźnię podniecają dorastające tu do słusznych rozmiarów klenie, dobrze widoczne, gdy woda jest przejrzysta, a także niechętne do współpracy pstrągi. Te wprawdzie nie są tak łatwo widoczne, ale od czego wędkarska wyobraźnia? Można też trafić na rzecznego szczupaka, czasami zamelduje się na kotwiczce mały boleń, bywają agresywne świnki, a woda wskazuje, że powinny też w niej żerować brzany. Mój skawiński zestaw to lekki kijek Robinsona (270/15) i stałoszpulowiec Alice od Byrona.

1

Nie mając pojęcia w jaką stronę pójdzie moja castingowa fascynacja, ustaliłem sobie podział – lekkie łowienie to spinning, a cięższe spinning i casting. Wszystko diabli wzięli w maju, casting zdominował całkowicie moje spinningowanie, Skawa mimo całej atrakcyjności zeszła na dalszy plan z powodu braku lekkiego sprzętu. Owszem, bywałem tam, ale kij wydawał mi się za długi, kołowrotek skręcał żyłkę, a jak ryby brały słabiej żałowałem, że nie doskonalę umiejętności w posługiwaniu się multikiem w Dziećkowicach czy na Sosinie. Powinienem powiedzieć: w posługiwaniu się multikami, bo oczywiście kupiłem następne. Dojrzałem też do decyzji o zakupie kija do lekkiego castingowania. Lektura artykułów i postów na forum, opinie doświadczonych łowców popychały moje myśli w kierunku wyrobów z wyższej półki z napisem St.Croix i Lamiglas. Niestety, komunikat z kieszeni był przygnębiający – Na mnie nie licz! Przyszło się pogodzić, że zakup trzeba odłożyć do następnego roku. Poznawanie możliwości Jaxona w połączeniu z Daiwą, a potem z Pfluegerem, wiele mnie nauczyły. Dały dużo satysfakcji, pozwoliły też uzmysłowić sobie, że następny zakup powinien być przemyślany i trafiony. Pozwoliły też docenić, a jakże!, nie cieszącego się zbyt dobrą opinią Jaxona. W pudełku leżał nietknięty Shimano Scorpion 1001, a ja właściwie zdecydowałem, że bardziej odpowiada mi mały Chronarch. Trzy kołowrotki do jednego kija. Nie będę próbował bronić tezy, że jest to logiczne…

Łowienie szczupaków to nieuchronny kontakt z okoniami. Czasami wzrokowy, gdy ryby odprowadzają slidera podgryzając …krętlik, czasami bezpośredni, gdy do wabika przyczepiał się osobnik nierzadko mniejszy od niego. Nie mogłem nie spróbować z lżejszymi przynętami. Były to na początku próby żałosne i nieskuteczne. Lżejsze wabiki leciały blisko, a rozplątywanie bród zajmowało więcej czasu niż łowienie. Zauważałem jednak postęp. Udało mi się w końcu opanować rzuty na tyle, że uzyskane odległości były satysfakcjonujące. Celność też nie najgorsza, w większości wypadków wabik lądował w … wodzie. No tak, Dziećkowice to w końcu 700 hektarów. A Skawa? W dalszym ciągu z Robinsonem. I wzrastający dyskomfort spowodowany niemożnością wędkowania ulubioną metodą. Przyszedł mi do głowy pomysł, że należy zaangażować wreszcie Scorpiona. W zasadzie przychodził wielokrotnie. Zawsze go odrzucałem wychodząc z złożenia, że niewiele to zmieni. Postanowiłem go sprzedać, a ze względów oczywistych lepszej ceny mogłem się spodziewać za sprzęt nieużywany. Tydzień temu zdecydowałem się na eksperyment i wybrałem nad Skawę z zestawem castingowym. A więc z Daiwą i Jaxonem. Nic nie zmieniałem, żeby sobie nie komplikować następnego poranka ze szczupakami – pozostawiłem na szpuli grubą żyłkę, zmieniłem tylko przypon fluocarbonowy na cieniutki stalowy. Nie chciałem, żeby okonie popękały ze śmiechu. Łowienie przypominało pierwszy atak husarski pod Wiedniem. Jazda por. Zbierzchowskiego wprawdzie utknęła, ale wróciła bez większych strat i zameldowała królowi, że szarża jest możliwa. Była to bardzo cenna informacja. Podobnie ja, efekty mizerne, ale informacje bezcenne:

Skończyło się na jednym okonku i… burzy w głowie. Wróciłem do domu i do negocjacji z kieszenią. Niestety, ta posłała mnie tam, gdzie ja posyłałem część wabików, czyli na… drzewo.

Postanowiłem jednak spróbować jeszcze raz. Przygotowałem się staranniej. Inwestycja była niewielka, niecałe sześć złotych na 100 m żyłki 0,18. Wyciągnąłem też z pudełka Scorpiona. Starannie odmierzyłem ilość żyłki na podkład, tak aby szpulka była wypełniona poprawnie, zrezygnowałem też z przyponu. Zamiast niego mała agrafka. Przygotowałem zestaw przynęt. Do auta zapakowałem też … spinningowego Robinsona. Jechałem połowić, a nie powalczyć ze sprzętem. Na mój nowy castingowy zestaw nie postawiłbym więcej, niż wydałem na żyłkę.

2

Skawa przywitała mnie pięknym wrześniowym świtem i poziomem wody zbliżonym do optymalnego. Zacząłem wędkowanie na płaskim kamienistym brzegu. Na pierwszy ogień poszła mała wahadłóweczka. Rzut i zdziwienie. A w zasadzie entuzjazm. Okazało się, że mam w ręce całkiem inny kij. Nie, nie mylę się, kij! W połączeniu ze Scorpionem Jaxon pokazał się z nieznanej mi strony. Dotychczas traktowałem jak pewnik, że ten kijaszek ładuje się przy wadze przynęt lekko poniżej 10g. Tymczasem w połączeniu z lekkim multiplikatorem ładują go już wabiki o wiele lżejsze! Dotarło do mnie to, co wielokrotnie czytałem, ba, myślałem nawet, że ze zrozumieniem. W castingu duże znaczenie ma właściwe skomponowanie zestawu, dopasowanie wszystkich jego elementów i dostosowanie do preferencji i umiejętności wędkarza. Mam Shimano od lipca, pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, to ta, że straciłem kawał sezonu, trzymając taki skarb w pudełku. Druga myśl wskazała jednak, że bez doświadczeń zdobytych w lecie, na pewno pierwszy kontakt z tym zestawem wyglądałby zdecydowanie inaczej. W końcu wędkarz to jeden z istotniejszych elementów. Trzecia myśl mi nie przyszła do głowy, bo głowa, całe ciało, całe moje wędkarskie jestestwo zatopiło się w zachwycie. Przetestowałem całe pudełeczko przygotowanych przynęt, łącznie z 2,5 gramowym woblerkiem na klenie. Najmniejsze latały niedaleko, pojawiały się bródki, ale dało się łowić. Gumki na główkach od 4 g, wspomniana wahadłówka, obrotówki nr 1 – pełen komfort. Więcej uwagi wymagały woblery, najmniejsze raczej spławiałem z prądem. W końcu to lekki, a nie ultra lekki casting. Cała przygoda przekonała mnie, ze casting sprawdza się świetnie w połowach, gdzie wymagana jest precyzja i finezja.

3

Wiem, że to nie odkrycie, ale… Po raz pierwszy wróciłem ze Skawy z wyposażeniem w stanie dokładnie takim samym na końcu jak i na początku łowienia. Nie straciłem żadnego wabika i ani centymetra żyłki! A zdarzyło mi się posłać przynętę w stronę krzaków, drzew czy kamieni.

Multiplikator pozwala jednak na szybsze wyhamowanie niż kołowrotek stałoszpulowy. Dodam też, że praktycznie cały czas lekko dociskałem szpulę kciukiem – to efekt ograniczonego zaufania do własnych umiejętności. Jak porzucam więcej, zwiększy się nie tylko precyzja, ale i zasięg rzutów.

Ryby odniosły się z pełnym zrozumieniem do wagi doświadczenia i starały się raczej nie przeszkadzać. W całej zabawie uczestniczyło zaledwie kilka małych okonków i jeden kropkowaniec. Poza tym w teście udział wzięli:

4

Zdobyłem bardzo ciekawe doświadczenie, przekonałem się, że warto szukać nowych rozwiązań nie tylko w magazynach internetowych, ale i własnych zasobach. Dzięki temu moje czekanie na upragnionego Avida będzie bardziej aktywne i może bardziej znośne. Trzymałem w szafie Scorpiona, bo połączenie go z Jaxonem wydawało mi się równie sensowne jak pewne ogłoszenie, które kiedyś znalazłem w gazecie. Jakie? Przeczytajcie tytuł tego artykuliku.

Autor: Grzegorz „Yotaar” Duszyk
Zdjęcia: Mirek „Elrocho” Kocur