image1 image2 image3

Żyłka czy plecionka?

To, co nawiniemy na nasz multiplikator odgrywa kluczową rolę w samym łowieniu. Przede wszystkim należy podjąć decyzję czy chcemy łowić z użyciem żyłki, plecionki a może żyłki hybrydowej, czyli połączenia monofilu z fluorocarbonem. Początkującym zdecydowanie polecam żyłkę – wybacza ona najwięcej błędów w samym rzucaniu jak i dalszym holu ryby. Również Ci, którzy polują na agresywnie walczące ryby lub te posiadające delikatne pyszczki powinni zastosować żyłkę, pomoże ona amortyzować walkę z rybą oraz uniknąć nieprzyjemnych spadów. Plecionka znajdzie zastosowanie w sytuacjach, w których potrzeba zaciąć rybę silnie lub z dużej odległości, idealnej prezentacji przynęty (jigowanie, jerkowanie) lub szybkiego siłowego holu. Plecionka również wymaga dokładniejszego spasowania całego zestawu oraz opanowania techniki holu w celu wyeliminowania spiętych ryb.

Na początek zajmijmy się żyłką. Jakie cechy powinna wykazywać żyłka, aby nadać jej miano żyłki dobrej do castingu? Przede wszystkim musi być miękka, to sprawa podstawowa. Sztywna linka jest bardzo podatna na wszelkie splątania na szpuli. Bardzo łatwo się unosi i powoduje brody. Sztywna żyłka zazwyczaj jest bardziej odporna na przetarcia, ale przy dzisiejszych cenach częsta wymiana na świeżą nie stanowi problemu. Kolejnym bardzo ważnym elementem, istotnym również w klasycznym spinningu jest wytrzymałość żyłki. Niestety większość żyłek producentów krajowych ma mocno zawyżony ten parametr i często przekonujemy się o tym podczas walki z rybą. Taka postawa w rozwiniętych wędkarsko krajach jest nie do pomyślenia. Żyłki amerykańskie czy japońskie mają zazwyczaj zaniżoną wytrzymałość, aby uchronić wędkarza przed przykrymi niespodziankami.

Na naszym rynku dostępnych jest kilka żyłek, które znakomicie spełniają wymienione kryteria. Wielkim uznaniem darzę produkty firmy Sufix, zarówno te dostępne u nas jak i kupowane za wielką wodą. Z dostępnych w polskich sklepach warto polecić żyłkę Magic Touch. Jak we wszystkich produktach Sufixa wytrzymałość i średnica to wartości faktyczne i stałe. Miękkość tej żyłki pozwala na spokojne i przyjemne operowanie przynętami o każdej masie. W naszych sklepach możemy kupić również żyłkę Synergy. Nie należy ona raczej do miękkich, ale po kilku godzinach pozwala na w miarę przyjemne rzucanie. Stosuje ją raczej w grubszych średnicach, kiedy potrzeba zwiększonej wytrzymałości i odporności, a warunki pogodowe (np. mróz) lub inne przeszkody nie pozwalają na zastosowanie plecionki. Bardzo ciekawą propozycją jest żyłka Sufix DNA, która obecnie zmieniła nazwę na ProMix. Niestety trzeba ją kupować w USA. Jest o tyle ciekawa, że miękkość zbliżoną do Magic Touch łączy z odpornością i wytrzymałością bliższą Synergy. Bardzo ciekawa i warta uwagi żyłka. Nie zaprzeczalnym atutem żyłek Sufixa jest ich niska cena.

Żyłka czy plecionka 1

Żyłka czy plecionka 2

Na kilka słów zasługuje również żyłka dostępna w każdym dobrym sklepie – Dragon HM62. Miękka, o równej średnicy i wytrzymałości prawie zgodnej z danymi na pudełku. Bardzo ładnie odwija się ze szpuli i nie sprawia problemów.

Niestety wszystkie żyłki borykają się z problemem rozciągliwości, która skutecznie utrudnia zacięcie, prowadzenie przynęty itd. Dlatego stosowanie żyłek staram się ograniczać do sytuacji, w których sprawdza się zdecydowanie lepiej niż inne linki.

Żyłka czy plecionka 3

Czym z kolei kierować się przy wyborze plecionki? Przede wszystkim linka powinna mieć przekrój jak najbardziej zbliżony do kołowego. W przeciwnym razie płaska jak tasiemka linka będzie dość trudno schodzić ze szpuli i przechodzić przez przelotki, co znacznie skróci odległości, na jakie poleci nasz wabik. Kolejnym istotnym czynnikiem jest odporność plecionki na zniszczenie. Wiele plecionek nie wytrzymuje tarcia o przelotki, kamienie itd. Jej włókna ulegają rozwarstwieniom, pęknięciom i innym nieprzyjemnym zdarzeniom, które mogą spowodować niespodziewaną utratę walczącej ryby. Ważnym parametrem jest również wytrzymałość linki. Powinniśmy sobie od razu odpuścić te, które obiecują znacznie więcej niż wyroby ogólnie znane i sprawdzone. Plecionki powinniśmy dobierać kierując się wytrzymałością a nie średnicą. Większość plecionek nie ma okrągłego przekroju, a więc trudno o precyzyjny pomiar średnicy. Często są one orientacyjne i mocno zaniżone.

Jeśli plecionka jest gładka, rzuca się równie łatwo jak przy użyciu żyłki. Ewentualne splątania są dość łatwe do rozsupłania. Kontrola nad przynętą jest fenomenalna, nie występuje również problem z zacięciem, nawet z dużej odległości. Problemy mogą się pojawić jednak tuż po zacięciu naszej zdobyczy. Wściekle walcząca ryba jest dużo słabiej amortyzowana niż na żyłce. Nieodpowiedni dobór wędziska będzie skutkował dużą ilością pustych zacięć oraz spiętych ryb. Holowanie ryb na plecionce wymaga sporego doświadczenia i opanowania. Niewątpliwą wadą plecionki jest jej brak przeźroczystości oraz dużo gorsze zatapianie niż np. w przypadku żyłki. Plecionką, którą można polecić z czystym sumieniem jest Power Pro. Przekrój bliski okrągłemu i gęsty splot powodują, że rzuca się świetnie a nieprzyjemny hałas spowodowany tarciem o przelotki jest zminimalizowany. Wytrzymałość plecionki jest przez producenta zaniżona o dobre 20-30%, nie musimy się więc obawiać przykrych niespodzianek. Plecionka nie ma tendencji do mechacenia czy rozwarstwiania i nawet po całym sezonie użytkowania nie widać oznak zużycia (no może poza stratą koloru w wersjach koloryzowanych – żółtej i zielonej).

Żyłka czy plecionka 4

Kolejną ciekawą propozycją może być plecionka Tuf Line XP. Wydaje się być cieńsza w porównaniu do swojego odpowiednika Power Pro. Bardzo wytrzymała i odporna na uszkodzenia. Występuje tylko w dwóch kolorach: fluo i zielona. W sklepach internetowych za oceanem jej cena jest zbliżona do ceny Power Pro, natomiast w polskich sklepach paradoksalnie jej cena jest niższa o jakieś 30-40%.

Żyłka czy plecionka 5

Moim ostatnim odkryciem jest linka hybrydowa. Jest to połączenie monofilu z fluorocarbonem. Dzięki tej kombinacji uzyskujemy linkę o dużej masie własnej (szybkie zatapianie), mniejszym współczynniku załamywaniu światła, nie chłonącą wody, oraz o większej odporności na uszkodzenia. Poprzez zawartość fluorocarbonu linki te powinny mieć mniejszą rozciągliwość i większą sztywność od zwykłych żyłek.

Jak jednak jest naprawdę? Aby się przekonać kupiłem z za oceanu osławioną już linkę Yo-Zuri Hybrid. Po wyjęciu z pudełka wydała się sztywna, co nie wróżyło zbyt dobrze. Przy nawijaniu jednak ewidentnie miękła i doskonale układała się na szpuli. Po pierwszych rzutach okazało się, że pozwala na podobne lub wręcz wygodniejsze rzucanie niż klasyczna żyłka. Rozciągliwość niestety jest podobna jak w monofilu, natomiast czucie i kontrola wabika są fantastyczne i dużo bliższe plecionce niż żyłce. Masa własna nie jest aż tak wysoka jak w czystym fluorocarbonie i zbytnio nie obciąża szpuli. Jednak osobom lubiącym wyciskać maksimum z posiadanego sprzętu proponuje nawijać tylko tyle linki ile jest nam niezbędne do oddawania rzutów i holowania ryb, a resztę wypełnić zwykłą, lżejszą żyłką.

Żyłka czy plecionka 6

Jak widać nie ma jednej uniwersalnej recepty na dobór linki. Ważną kwestię odgrywają preferencje i umiejętności łowiącego, zarówno te z zakresu opanowania rzutów jak i holowania ryb. Osobom mniej opanowanym i początkującym warto polecić miękkie żyłki oraz linki hybrydowe. Na dalszym etapie wtajemniczenia warto dać szansę plecionkom. Dają one niezapomniane wrażenia zarówno w kwestii czucia wszystkiego, co dzieje się pod wodą oraz ukazują w pełni możliwości i siłe naszego przeciwnika. Plecionka dzięki wspomnianym cechom na dobre zagościła na moich multiplikatorach. Nie stosuje jej tylko zimą oraz do delikatniejszych zestawów (pstrąg, okoń), do których zazwyczaj używam żyłek lub jej pochodnych z zakresu 4-6lb (0,20-0,25mm). Każdy jednak ma swoje upodobania i sam musi wypracować, która linka i w jakich warunkach pasuje mu najbardziej. To pozwoli na jeszcze doskonalsze łowienie przy użyciu zestawu castingowego.

Niezależnie jednak od rodzaju linki, na jaką się zdecydujemy powinniśmy pamiętać o odpowiednim wypełnieniu szpuli. Zbyt mało linki spowoduje znaczne skrócenie osiąganych odległości, ponieważ nasza szpula na jeden obrót będzie oddawała mniej linki (mniejszy obwód). Dla osiągnięcia tego samego dystansu, co przy pełnej szpuli potrzeba znacznie więcej jej obrotów. Z kolei przepełnienie szpuli prowadzi to częstych splątań. Złotym środkiem jest trzymanie się zaleceń, jakie znajdują się w instrukcjach obsługi multiplikatorów. Z reguły producenci zalecają wypełnianie szpuli do około 1,5-2mm od jej krawędzi (w zależności od średnicy szpuli). Jest to rozwiązanie „bezpieczne” i pozwalające na komfortowe łowienie bez większych strat w osiąganych odległościach. Ci, którym zależy na większych dystansach i nie straszne im brody, mogą wypełnić szpule do około 0,5-1mm od rantu. Wypełniania szpuli „po brzegi” nie polecam – znaczny wzrost trudności oddawania rzutów nie idzie w parze ze znacznym przyrostem odległości, na jakie możemy posłać nasz wabik.

Żyłka czy plecionka 7

Z wędkarskimi pozdrowieniami
Bartosz Burski